18 kwietnia
czwartek
Boguslawy, Apoloniusza
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Rodzinnym wiatr w oczy

Ocena: 0
4199

W Polsce znikają małe rodzinne firmy. Niektóre przenoszą się za granicę. Dlaczego, skoro bezrobocie wciąż u nas istnieje, a koszty pracy są niskie?

Święta Rodzina w swoim warsztacie
– obraz w kościele Świętego Józefa w Nazarecie

Pani Barbara prowadzi w województwie lubelskim rodzinną firmę, która produkuje wędliny i sprzedaje świeże mięso. – Wędliny wyprodukowane przez nasz zakład mają być najwyższej jakości. Nie ma mowy o nastrzykiwaniu mięsa wypełniaczami – mówi. Tych smacznych naturalnych wędlin bez polepszaczy nie zjemy jednak w innych miejscach w Polsce. Podobnie jak innych produktów mięsnych i mlecznych pochodzących z małych rodzinnych firm.

 

Niszczący MOL

Firma pani Barbary zatrudnia około 20 osób, w tym czworo to członkowie rodziny. – Nasze wędliny mogę sprzedawać tylko w województwie lubelskim i w okolicznych powiatach – mówi właścicielka. Nie może ze swymi wyrobami pojechać na targi w innym regionie Polski. To skutek unijnego rozporządzenia, odnoszącego się – według nomenklatury UE – do działalności „marginalnej, lokalnej i ograniczonej”. Upraszczając, dotyczy ono małych firm, które nie mają warunków, aby prowadzić produkcję na dużą skalę. Unijne wytyczne uruchomiło w Polsce pod koniec 2010 r. rozporządzenie ministra rolnictwa Sawickiego (PSL). Nie bez powodu właściciele firm mówią ze zgrozą o wpadaniu pod tzw. MOL-a, czyli ich produkcja uznawana jest za „marginalną, ograniczoną i lokalną”, przez co mają ograniczony teren sprzedaży i ograniczoną produkcję.

Firma „Ludmiła” Adama Stańca również wpadła pod MOL-a. Produkuje gotowe zestawy obiadowe, według tradycyjnej polskiej kuchni: pierogi z mięsem, mielony z buraczkami, schabowy z ziemniakami, do tego surówki. Zanim firma wpadła w unijne ograniczenia, polskie obiady robiły furorę wśród Polaków w Anglii. – Jedna nasza firma zatrudnia dwadzieścia osób, druga piętnaście. Działamy w regionie rolniczym, możemy się rozwijać, produkować więcej, mamy moce przerobowe, ale główną przeszkodą są dla nas ustawy. Możemy sprzedawać tylko w województwie lubelskim – żali się Adam Staniec.

Pani Barbara produkowała wędliny ze zwierząt z własnego gospodarstwa. Ze świeżego mięsa pozyskanego we własnej ubojni. Po unijnym rozporządzeniu ubojnię musiała zlikwidować, zwolnić pracowników, a mięso kupować od innego rolnika. Po kilku miesiącach UE odwróciła zapis o ubojniach, ale pozostałe wytyczne ograniczenia MOL-a nadal niszczą rodzinną działalność.

– Mamy ograniczenia ilościowe w produkcji. Mogę produkować maksymalnie tonę mięsa tygodniowo. Dla nas trudnością jest rozliczanie się z limitów w skali miesiąca, ale nie w skali roku. W ciągu roku limitów nie wyrabiamy, ale kiedy przychodzą święta, moglibyśmy wyprodukować więcej, a ograniczają nas limity. Jako mały lokalny zakład mamy ograniczenia w produkcji, a odnośnie innych przepisów i kontroli podlegamy takim samym normom jak duże zakłady – mówi pani Barbara. Do tego wyprodukowany towar musi być sprzedawany tylko do odbiorcy końcowego, który wyłoży produkt na półkę. Firmy objęte tzw. MOL-em nie mogą wstawiać towaru do hurtowni ani sprzedawać do zakładów unijnych.

 

Kochanka taniej

Marek Bernaciak zna z praktyki realia funkcjonowania małej firmy na rynku polskim. Zajmuje się dystrybucją zaawansowanych rozwiązań technicznych – importuje systemy i urządzenia do dozowania klejów, smarów, żywic, sylikonów, oprzyrządowania do technologii montażu. Zatrudnia kilkanaście osób.

– Bardzo trudno funkcjonuje się firmom na rynku, coraz więcej jest przepisów utrudniających życie. Absurdów jest wiele: utrzymywanie na części etatu inspektora ds. BHP, zgłaszanie kilkunastu urzędom statystycznym sprawozdań, w których żąda się podania bezsensownych informacji – choćby specyfiki urlopowej z podaniem wysokości zarobków i nazwisk pracowników – skomplikowane rozliczanie VAT, niemożliwe bez pomocy księgowej – trudności jest tak wiele, że nie sposób ich wyliczyć – mówi Marek Bernaciak.

– Prowadzenie działalności gospodarczej w Polsce wiąże się z ogromnym ryzykiem – dodaje. W Polsce państwo „karze” człowieka za to, że współpracuje z małżonkiem. Żona traktowana jest jako wspólnik, co wiąże się z odprowadzaniem składki ZUS na równi z przedsiębiorcą. Żartujemy z żoną, że taniej jest zatrudnić kochankę.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 18 kwietnia

Czwartek, III Tydzień wielkanocny
Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba.
Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 44-51
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter