"Pora powiedzieć stop dla nienawiści" – oświadczyła pani premier. – Cudownie – pomyślałam i zaczęłam sobie wyobrażać polityków różnych opcji, ich otwartość nie tylko na transseksualistów, ale i na katolików.
Wyobrażałam sobie, jak Kaja Godek podczas sejmowego przemówienia, nazywając aborcję zabijaniem, nie słyszy oskarżenia o mowę nienawiści i apeli „wracaj do domu!”. Jak obecna pani premier, a wtedy marszałek Sejmu, nie dyscyplinuje jej za mówienie prawdy.
Wyobrażałam sobie Karolinę Elbanowską, której poseł Niesiołowski nie ucisza słowami: „Głośniej się drzyj” w trakcie jej wywiadu telewizyjnego po przegłosowaniu przez Platformę „Obywatelską” referendum w sprawie sześciolatków.
Na razie mogę tylko powiedzieć: „I had a dream”. Bo nauka tolerancji na polskim podwórku odbywa się za pomocą młotka.
Pani premier w młodzieżowej koszulce, w ramach akcji HejtStop łapiąca za pędzel i zamalowująca napisy na murach, oświadczyła, że nienawiść trzeba w pierwszej kolejności wytrzebić z serc tych, którzy takie napisy zamieszczają. I zaapelowała o stworzenie „wspólnego frontu” przeciwko nim.
Żeby nie było wątpliwości: chodzi o trzebienie „nietolerancji” i „nacjonalizmu”. Pojęcia te celowo umieszczam w cudzysłowie, bo od kilku lat zamieniają się we własne karykatury. Chodzi także o napisy: „rasistowskie, antysemickie i homofobiczne”. O antykatolickich ani słowa.
Pod zamieszczanymi w Internecie materiałami prasowymi dotyczącymi Kościoła bez ograniczenia publikowane są obraźliwe czy prowokujące komentarze.
Publiczne podarcie Biblii to „ekspresja artystyczna”, ale już napis „Mahomet to pedał” powoduje, że pani premier z groźną miną chwyta za pędzel. Jak długo sądy będą skazywały wszystkich poza tymi, którzy obrażają katolików, tak długo będzie to tylko pozorowanie walki z mową nienawiści.
Nie mam nic przeciwko akcji HejtStop Stowarzyszenia Projekt Polska. Co jednak z doborem zamalowywanych haseł? Napisy do zamalowania można zgłaszać na stronie www.hejtstop.pl. Nie tylko „antymuzułmańskie” i „homofobiczne”.
Monika Odrobińska |