29 marca
piątek
Wiktoryna, Helmuta, Eustachego
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Przebudzenie

Ocena: 0
2389
Niewiele jest w dziejach równie spektakularnych przykładów kompromitacji intelektualnych jak ta, która przydarzyła się polskiej warstwie rządzącej w sprawie Rosji. Pamiętamy przecież rok 2007 i owo przytulanie się do Władimira Putina, głoszenie nowego początku, szczerego partnerstwa, w sumie – koniec świata złych duchów przeszłości. A później, po Smoleńsku, jeszcze intensywniejszy kurs na zbliżenie z Moskwą. „Ta straszna katastrofa zbliżyła nasze narody. Są dzisiaj tak sobie bliskie, jak nie były nigdy po wojnie” – mówił 16 kwietnia 2010 roku, w charakterystycznym dla tamtych miesięcy tonie, marszałek Sejmu Bogdan Borusewicz, dodając uniżenie, że „u nas w Polsce nie ma żadnych pretensji, żadnych uwag dotyczących tego, jak prowadzone jest śledztwo”. Ten sam Borusewicz, którego teraz Kreml nie wpuścił na pogrzeb Borysa Niemcowa i który w związku z tym ogłasza: „Rosja Putina nie chce słuchać nie tylko Niemcowa, nie chce słuchać Sacharowa i nie chce słuchać innych, którzy mają inne zdanie, i do takich ludzi ja także należę”.

Dziś nawet Borusewicz wie, że Rosja swoich wrogów – obiektywnych i subiektywnych – zabija. W sposób i cyniczny, i ostentacyjny. Pod murami Kremla, choć zachodnia logika nakazywałaby odsuwanie takich zbrodni od centrum władzy. Albo w dzień urodzin władcy – śmierć Anny Politkowskiej – choć nasze poczucie „skuteczności” nakazywałoby unikanie takich koincydencji, nasuwających myśl o koszmarnym „prezencie”. Wreszcie w Londynie – Litwinienko – choć naraża to Rosję na kolizję z wciąż silnym państwem brytyjskim. I można dodać: w Smoleńsku, przy grobach polskich oficerów. Tak bezczelnie, by wszystkim odebrało mowę, by nikt nie powiedział głośno: to wygląda jak zamach.

I znów wraca pytanie o motyw. Po co mieliby zabijać polityka takiego jak Niemcow, którego wpływy polityczne były raczej symboliczne, którego większość Rosjan źle wspominała w związku z trudnymi latami 90., który był jednak znany za granicą, co czyni mord politycznie kosztownym? Oczywiście po to, by zastraszyć innych, nawet potencjalnych liderów protestu. Już zresztą słyszymy, że po takim zdarzeniu szanse na wewnątrzrosyjską zmianę spadły niemal do zera. Podobnie można mówić o śp. Lechu Kaczyńskim: jego śmierć oczyściła przedpole rosyjskiej agresji na Ukrainie, skutecznie złamała solidarność regionu, przyciszyła krytyków Rosji. Była lekcją na użytek zewnętrzny, tak jak śmierć Niemcowa ma być nauczką dla Rosjan.

Dziś obserwujemy desperackie, a jednocześnie zabawne próby odwrotu. Na przykład publicysta GW, który śp. Lecha Kaczyńskiego nazywał rusofobem, przekonywał, że „z Rosją da się rozmawiać”, dziś (słusznie) krytykuje nadwiślańskich sympatyków Kremla, przestrzegając: „skutki tej zabawy mogą być jednak nieobliczalne”. Te wygibasy nie zatrą jednak tego, co obserwowaliśmy przez ostatnie lata. Polityczno-medialny obóz władzy zbyt wiele zainwestował w grę z Rosją, by teraz zdołał zgubić ślady. I nie pomogą nawet takie triki, jak ten zastosowany przez prezydenta Komorowskiego. Gdy zapytano go, dlaczego przez długi czas władza nie dostrzegała imperialistycznych zapędów Putina, prezydent zarzucił bierność... rządowi PiS z lat 2005–2007.

Pytanie zasadnicze: czy inwestowanie w Rosję wynikało z cynizmu, z chęci pognębienia polskiej opozycji, czy też z jakiejś poważniejszej analizy? Pierwsza opcja oznacza złamanie podstawowych zasad polskiego BHP, druga – taki błąd w rozeznawaniu rzeczywistości, że jedyna stosowna reakcja winnych to byłoby wycofanie się z życia publicznego. Tym bardziej że sygnałów ostrzegawczych nie brakowało. Korespondent brytyjskiego dziennika „The Guardian” w Moskwie w latach 2007–2011 Luke Harding zatytułował swoją książkę-relację na temat Rosji jednoznacznie: „Mafijne państwo Putina”. Skoro on widział naturę reżimu, to i nasi rządzący powinni byli widzieć.

Dziś władza nieco otrzeźwiała: obiecuje więcej pieniędzy na armię, opisuje Rosję bardziej realnym językiem. Pytanie, czy nie za późno. Czy nie minęła nasza szansa związana z budową sojuszu państw zagrożonych? Czy uda się odbudować pozycję międzynarodową państwa, dziś sprowadzonego do roli klienta Niemiec? Na pewno warto próbować. I wiadomo nawet, od czego należy zacząć: od rezygnacji z wojny polsko-polskiej, przez obecnie rządzących tak cynicznie nakręcanej od lat, zwłaszcza od Smoleńska.

Jacek Karnowski
Autor jest redaktorem naczelnym tygodnika wSieci

Idziemy nr 10 (493), 8 marca 2015 r.


PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter