29 marca
piątek
Wiktoryna, Helmuta, Eustachego
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Nadzieja dla rozwiedzionych

Ocena: 0
4464

Kościół wcale nas nie odrzuca. Chcemy w nim trwać, nawet jeśli nie możemy przyjmować Komunii – dają świadectwo osoby żyjące w związkach niesakramentalnych.

Na pierwszy rzut oka nikt nie pomyślałby, że Aleksandra i Adam Rosłońcowie są małżeństwem niesakramentalnym – co niedzielę chodzą do kościoła, jeżdżą na rekolekcje, biorą udział w spotkaniach wspólnoty. Nie mogą jednak uzyskać rozgrzeszenia ani przystąpić do Komunii Świętej.

– Ewangelia jasno określa, że jesteśmy cudzołożnikami, nie da się z tym polemizować – przyznaje Adam. – Nie oczekuję od Kościoła, że dopuści mnie do Komunii. Gdyby papież podjął taką decyzję, byłbym bardzo zdziwiony. Chcę, żeby Kościół był jak latarnia morska, która wskazuje mi drogę. Media próbują nam wmówić, że Kościół nas odrzuca, więc powinniśmy się od niego odwrócić, a ja myślę, że cokolwiek się dzieje w życiu, człowiek nie może sobie pozwolić na zerwanie z Kościołem. Jeśli grzesznik będzie się trzymał Kościoła, nawet na siłę, to w pewnym momencie Pan Bóg da mu jakiś znak. Ja też cały czas szukam odpowiedzi na moje życie i chcę je uregulować zgodnie z wiarą.

 

Bóg wskaże drogę

Na początku swojego związku Aleksandra i Adam nie czuli się dobrze w Kościele. Mieli wrażenie, że są wyrzutkami, gdy wszyscy wokół szli przyjąć Komunię, a oni zostawali w ławce. – Nie spotkaliśmy się z żadną krytyką ze strony księży, ale też nigdy nie przyznawaliśmy się, że nie mamy ślubu kościelnego – wyjaśnia Aleksandra. Dopiero po paru latach powiedzieli o swojej sytuacji młodemu księdzu, który przyszedł do nich po kolędzie. Trafili idealnie: okazało się, że ksiądz pisał pracę magisterską na temat związków niesakramentalnych. – Wtedy zaczęła się rozmowa, która otworzyła nam oczy. Uświadomiliśmy sobie, że my też mamy swoje miejsce w Kościele, nie jesteśmy z niego wykluczeni. Co więcej, tworzymy Kościół i odpowiadamy za niego – podkreśla Aleksandra. Odkryli też, że wolno im przystąpić do spowiedzi – i chociaż rozgrzeszenia oczywiście dostać nie mogli, samo wyznanie grzechów było dla nich oczyszczające.

Od pewnego czasu Adam dojrzewa do decyzji, by starać się o stwierdzenie nieważności zawartego niegdyś sakramentalnego małżeństwa. – Nie jest to dla mnie łatwe, odczułbym to jako zaprzeczenie całego mojego wcześniejszego życia. Mam troje dzieci, które były przekonane, że pochodzą z normalnego małżeństwa. Jak będą się czuły, jeśli ono okaże się nieważne? – zastanawia się.

Innym rozwiązaniem proponowanym przez Kościół jest życie w „białym małżeństwie”, czyli zachowywanie czystości. – Wydaje się to bardzo trudne, choć dla kobiety chyba byłoby łatwiejsze – przyznaje Aleksandra. – Mąż chciał się na to zgodzić ze względu na mnie, jednak po rozmowach z księżmi zrozumiał, że takiej decyzji nie można podejmować pochopnie, czasem trzeba do niej dojrzewać wiele lat. Wierzymy, że w odpowiednim momencie Pan Bóg sam wskaże nam drogę.

 

Długie nawrócenie

Grażyna i Andrzej są małżeństwem niesakramentalnym od 26 lat. – Gdy poznałam Andrzeja, był w separacji z pierwszą żoną, później zdecydował się na rozwód. Miałam nadzieję, że wkrótce postara się o stwierdzenie nieważności pierwszego małżeństwa – opowiada Grażyna. – Moje pragnienie życia z nim było tak silne, że zaczęłam wątpić w słuszność przykazań Bożych. Uznałam, że ścisłe trzymanie się ich jest po prostu niemożliwe.

Ponieważ oboje zostali wychowani w rodzinach katolickich, wiara nadal była dla nich ważna. – Czuliśmy, że to „odstępstwo” nas przerosło. Staraliśmy się zachowywać wszystkie praktyki religijne – opowiada Andrzej. W kościele na kazaniach często słyszeli jednak ostre słowa pod adresem rozwiedzionych. Mieli wrażenie, że Bóg ich odrzuca.

– Bardzo to przeżywałam, więc w końcu przestałam chodzić na Msze. Dopiero gdy urodziła nam się córka, uznałam, że chcę ją wychować w wierze i będę przyprowadzać ją do kościoła – mówi Grażyna.

Wkrótce uświadomiła sobie, że zgodne życie w małżeństwie nie jest taką prostą sprawą, jak sobie wyobrażała. Miała wyrzuty sumienia, że wychodząc za Andrzeja, zamknęła mu możliwość powrotu do pierwszej żony. Wkrótce też zobaczyła, jak tragiczne są skutki rozwodu, kiedy w rozbitej rodzinie męża zaczęły pojawiać się bardzo trudne problemy. – Teraz widzę, że od początku życia w małżeństwie trzeba nad sobą pracować i uczyć się miłości, rozwód nie jest dobrym rozwiązaniem – przyznaje.

Szukając pomocy, Grażyna i Andrzej trafili na rekolekcje dla związków niesakramentalnych organizowane przez ruch Spotkania Małżeńskie. Później sami zostali animatorami spotkań. Wiara stała się dla nich tak ważna, że zdecydowali się na białe małżeństwo. – Żyliśmy tak przez trzy lata, choć nie było łatwo – przyznaje Grażyna. Problemy zaczęły się, gdy jej mąż został dotknięty kryzysem wiary. Po śmierci ukochanej mamy poczuł się opuszczony przez Boga, nie potrafił zrozumieć sensu cierpienia. Nie miał już motywacji, żeby żyć w białym małżeństwie. Znów przestali przystępować do sakramentów, choć Grażynę bardzo to bolało.

– Parę razy pytałam księży, co powinnam zrobić w takiej sytuacji. Radzili, bym nie odchodziła od męża, jeśli go kocham i chcę dobra dla naszej córki. Twierdzili, że jego kryzys wiary trzeba przeczekać – opowiada.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter